Filial Therapy to terapia prowadzona przez rodziców, oparta na tych samych zasadach co Play Therapy, czyli terapia przez zabawę (dokładniej pisaliśmy o niej w „Słyszę” nr 5/2014). Zabawa to język dziecka. Bawiąc się, dziecko komunikuje wszystko, czego nie jest w stanie wyrazić słowami. Żal, ból, lęk. Terapeuta, uważnie obserwując zachowanie dziecka, odkrywa, co może być źródłem jego problemów. Tworzy dziecku warunki, w których czuje się ono akceptowane ze wszystkimi uczuciami, które przeżywa. Z kolei Filial Therapy zakłada, że rodzice, którzy są najbardziej znaczącymi osobami w życiu dziecka, mogą być jego terapeutami. Trzeba ich tylko odpowiednio do tej roli przygotować. Mamy i ojców uczy się więc tych samych umiejętności, jakimi dysponują specjaliści Play Therapy. Najpierw podczas sesji z terapeutą opanowują podstawowe zasady komunikowania się z dzieckiem, a potem w domu samodzielnie prowadzą terapię przez zabawę z córką czy synem.
Istotne, że Filial Therapy mogą poprowadzić tylko ci rodzice, którzy są do tego gotowi psychicznie. Nie wszyscy kwalifikują się do jej rozpoczęcia. Mamy i ojcowie, zwłaszcza tych dzieci, które urodziły się z niepełnosprawnością, są zwykle przytłoczeni diagnozą. W swoich głowach tworzą fałszywy obraz dziecka. Wyobrażają je sobie tak, jakby było ono całkowicie sprawne i zdrowe. Oznacza to, że nie oswoili się jeszcze z problemem. Wciąż przechodzą okres tzw. „żałoby” spowodowanej diagnozą niepełnosprawności dziecka. Dopiero kiedy się z nią uporają, mogą poprowadzić terapię przez zabawę dla swoich dzieci.
Rozstrzygnięcie, czy rodzice są już na tym etapie, jest pierwszym zadaniem dla terapeuty. Niestety, praktyka pokazuje, że tylko jeden na 10 rodziców zgłaszających się do jego gabinetu może rzeczywiście rozpocząć przygotowania do Filial Therapy. Nieczęsto zdarza się, że mama albo tata widzą dziecko takim, jakie ono rzeczywiście jest, dostrzegają jego problemy, np. w kontaktach z rówieśnikami, i mówią o tym w sposób empatyczny. Duża część rodziców nie ma takiego podejścia do dziecka. Owszem, troszczą się o dziecko i robią naprawdę wiele, by mu pomóc. Zawożą je na zajęcia z logopedii, logorytmiki, psychomotoryki itp. „Mamy wszystko pod kontrolą”, przekonują terapeutę. Jednak swoją postawą przeczą temu, co mówią. Twierdzą, że oswoili się z myślą o niepełnosprawności dziecka, tymczasem unikają kontaktu z nim. Wychowanie powierzają specjalistom. Wszystkie wymieniane przez nich zajęcia są wskazane dla dzieci niesłyszących, jednak to codzienny, autentyczny kontakt rodzica z dzieckiem ma dla jego rozwoju zasadnicze znaczenie. Trzeba zatem znaleźć w ciągu dnia czas, choćby pół godziny, w którym całą swoją uwagę można poświęcić maluchowi. Jeśli mama czy tata mają z tym problem, to znaczy, że nie są w stanie oddelegować siebie do kontaktu z maluchem (w zabawie nie da się oszukać dziecka poprzez oddelegowanie jakiegoś fałszywego „ja”). Aby obnażyć tę prawdę, wystarczy zresztą zadać najprostsze pytania: W co pani/pan bawi się z dzieckiem w wolnym czasie?, Jak spędzacie ten czas, tylko we dwoje czy wspólnie z całą rodziną?. Jeśli odpowiadając, rodzic mówi głównie o tym, co robi dla dziecka, to oznacza, że koncentruje się na zwalczaniu jego niepełnosprawności. Widzi tylko swoje zaangażowanie, żeby dziecko „naprawić”. Całą sferę psychiki dziecka – pomija! Mając takie podejście, nie może być skutecznym terapeutą Filial Therapy. Jeśli natomiast podczas wstępnej rozmowy mama albo tata opowiada: „Syn lubi bawić się piłką podczas kąpieli”, „Nie lubi nosić czapki”, „Kiedy mam wolny czas, idziemy do parku zbierać liście”, to znaczy, że myślą oni o dziecku jak o czującym małym człowieku. Tacy rodzice są w stanie przyswoić umiejętności, dzięki którym będą mogli poprowadzić Filial Therapy.
Więcej w wydaniu styczeń/luty 1/141/2015
https://sklep.inz.waw.pl/wiecej-wsparcia-dla-osob-z-szumami-usznymi-slysze-nr-styczenluty-11412015/