Słyszę: Wiele osób kojarzy Pana z programem „Jaka to melodia?”, w którym znakomicie śpiewa Pan covery znanych utworów. Czy istnieje piosenka, której nie potrafiłby Pan wykonać?
Grzegorz Wilk: Trudniej mnie kojarzyć z innymi rzeczami, które robię, a które niekoniecznie są podane na tacy w TV. W „Jaka to melodia?” mój udział polega na tym, że mam zaśpiewać każdą piosenkę. Więc zaśpiewam każdą. Oczywiście jedne lubię bardziej, inne mniej, ale słuchacz nie będzie wiedział, którą śpiewam z „większym sercem”. Bo to mój zawód, taki swoisty rodzaj aktorstwa. Niemniej najwięcej radości sprawia mi ostre granie na koncertach. Na scenie lubię po prostu „ryknąć”.
S.: Skąd to zainteresowanie muzyką?
G.W.: Sam chciałbym wiedzieć… Chyba z dziecięcego zachwytu nad spokojem i wzruszeniem. Pamiętam swoje zasłuchanie w kołysanki, które nuciła mi moja Mama. Oglądałem też mnóstwo bajek i ciągle śpiewałem piosenki z „Sindbada Żeglarza”, „Alicji w Krainie Czarów”, „Piotrusia Pana” i „O dwóch takich co ukradli księżyc”. Gdy oglądam zdjęcia z dzieciństwa, na prawie każdym jestem z jakimś magnetofonem, mikrofonem, gitarą. Albo tańczę. Potem przerodziło się to w formę ekspresji. Zamiast chodzić z chłopakami kopać piłkę, siedziałem i ćwiczyłem chwyty na gitarze, biegałem na próby muzyczne. Swoje pierwsze piosenki zacząłem pisać bardzo wcześnie, mając 14–15 lat. Kręciło mnie to mocno, ale nie traktowałem tego muzykowania poważnie.
Więcej w wydaniu specjalnym “Słyszę”
https://sklep.inz.waw.pl/beats-of-cochlea-1st-international-music-festival-for-children-youths-and-adults-with-hearing-disorders-wydanie-specjalne/