Przejdź do treści

Jestem Iron Manem – historia z happy endem

  • przez Lukasz Dunikowski
Fot. prywatne arch. S. Szewczyka

Fot. prywatne arch. S. Szewczyka

Fot. prywatne arch. S. Szewczyka

Sławomir Szewczyk jest wyjątkowo kreatywny. Jego pasją jest tworzenie grafiki komputerowej oraz pisanie. Blog, który prowadzi w Internecie, czyta ponad 70 000 osób. Stworzył własną, dynamicznie rozwijającą się agencję reklamową. Sławomir stawia czoła nie tylko trudnym wyzwaniom zawodowym. Dwukrotnie tracił słuch. Po raz pierwszy odebrała mu go choroba, po raz drugi nieszczęśliwy wypadek. – Nigdy się nie poddaję – mówi o sobie. Na łamach „Słyszę” opowie Państwu historię swojej walki o odzyskanie słuchu. Dzięki prof. Henrykowi Skarżyńskiemu i specjalistom z Instytutu zakończyła się ona sukcesem.

Pisząc ten artykuł, nie wiedziałem, czy kiedykolwiek go opublikuję. Szarpały mną różne emocje, bo był to drażliwy dla mnie temat. Ale przecież jestem Iron Manem, a herosi stawiają czoła wyzwaniom. Dlaczego nazwałem się w ten sposób? Otóż tytułowy bohater Tony Stark miał urządzenie w klatce piersiowej, które podtrzymywało pracę jego serca, a ja mam urządzenie w głowie, które generuje mi słuch.

Może jednak zacznę od początku. Mając dwanaście lat, zachorowałem na bakteryjne zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. Początkowo nic nie wskazywało na to, że pojawią się jakieś powikłania. Niestety pewnego ranka obudziłem się w zupełnej ciszy. I tak już pozostało… Wyobraź sobie, że kładziesz się spać, a ostatnimi dźwiękami, jakie słyszysz w życiu, są szelest pościeli i skrzypiące łóżko. Pomimo kompletnej ciszy w moich uszach, w głowie panował tego ranka potężny hałas. Zarówno ja, jak i moja rodzina byliśmy w kompletnym szoku.

Załamanie i euforia
Tak szybko, jak to tylko możliwe, wylądowałem w szpitalu, gdzie przez miesiąc czekałem aż słuch postanowi do mnie łaskawie wrócić. Niestety nie wracał. Odesłano mnie do specjalistów z Warszawy, gdzie dowiedziałem się, że jedynym wyjściem z sytuacji może być wszczepienie implantu ślimakowego, do którego podpina się coś na wzór aparatu słuchowego (procesor mowy). To, co usłyszałem, było dla mnie jak wyrok. Straciłem złudzenia, że wszystko może jeszcze wrócić do normy. Kompletnie się załamałem. Ostatnią deską ratunku miała być operacja, na którą musiałem czekać kolejny miesiąc. W absolutnej ciszy.


Więcej w wydaniu maj/czerwiec 3/143/2015
https://sklep.inz.waw.pl/jak-spiewac-zdrowo-profesjonalna-opieka-nad-glosem-artystow-slysze-nr-majczerwiec-31432015/

KUP TERAZ
http://www.ifps.org.pl/web/wydawnictwa/isklep.php