Rozmawiała: Jolanta Chyłkiewicz
Słyszę: Robi Pani 10 tysięcy kroków dziennie?
Anna Popek: Nie liczę kroków, ale marsze wplatam w plan dnia. Jeśli mogę gdzieś pójść piechotą, zakładam buty na płaskim obcasie i maszeruję. Muszę tylko pamiętać, żeby wrzucić do torby szpilki na zmianę.
S.: Prócz marszu uprawia Pani jakiś sport?
A.P.: Nie jestem wierna jakiejś jednej dyscyplinie, ale gdy nadarza się okazja, aby zażywać ruchu na świeżym powietrzu, korzystam z niej. Jeśli więc jestem w miejscu, gdzie są dobre warunki do jazdy rowerowej – cztery kółka zamieniam na dwa. Niedawno podczas pobytu w hotelu Manor House, mieszczącym się w Pałacu Odrowążów w Chlewiskach, skorzystałam z okazji, że na miejscu jest stadnina. Codziennie jeździłam konno.
Na co dzień pamiętam o gimnastyce. Rano poświęcam kilka minut na tzw. gimnastykę oddechową. Staję przy otwartym oknie i głęboko wciągam powietrze. Ten sposób – zamiast kawy – poleca w swoich książkach dr Jadwiga Górnicka. Głębokie oddechy pozwalają wypchnąć zalegające w dole płuc powietrze i lepiej dotlenić organizm. Dodatkowo wykonuję kilka ćwiczeń rozciągających – nie wymagają wysiłku, a zmuszają ciało do „rozruchu”. Przynajmniej raz w tygodniu staram się pójść na basen i znaleźć czas na trening osobisty pod okiem Marcina Godlewskiego. To fantastyczny trener! Potrafi zmobilizować do ćwiczeń jak nikt inny. Bez grymasów podnoszę więc ciężarki, robię skłony itp. Wyciskam z siebie trochę potu, ale taki trening jest dostosowany do mojej wydolności. Nie ma nic wspólnego z katowaniem się na siłowni. Jeśli jednak mowa o ruchu, muszę wspomnieć o mojej ostatniej pasji, jaką jest taniec. To jednak przygoda, która dopiero się zaczyna…
S.: Skąd pomysł na taniec?
A.P.: Już kilka lat temu zaleciła mi go lekarka, która ukończyła studia na Uniwersytecie Medycznym w Pekinie. Bywam u niej regularnie nie dlatego, że jestem chora, tylko dlatego, że chcę być zdrowa! „Zapobiegać chorobom, a nie leczyć” to filozofia obowiązująca w medycynie chińskiej. Moja doktor umiejętnie łączy ją z metodami stosowanymi w medycynie konwencjonalnej. Swoim pacjentom udziela niezwykłych rad, jak zachować zdrowie i dobre samopoczucie. Mnie – ilekroć u niej byłam – pytała, czy zapisałam się już na taniec. Pomysł od razu mi się spodobał. Niestety, zawsze miałam do zrobienia coś ważniejszego. W tym roku postanowiłam wreszcie zrobić to, co radziła mi doktor. Zapisałam się na lekcje do szkoły tanga argentyńskiego „Złota Milonga”. Teraz wszystkim gorąco polecam taniec.
Oczywiście, nie każdy ma w pobliżu miejsca zamieszkania dobrą szkołę. Zawsze można jednak znaleźć jakieś rozwiązanie. Na przykład moi znajomi skrzyknęli się, znaleźli instruktora z „Tańca z Gwiazdami”, który udziela im lekcji w domu.
Więcej w wydaniu marzec/kwiecień 2/142/2015
https://sklep.inz.waw.pl/wiktor-2014-dla-prof-henryka-skarzynskiego-slysze-nr-marzeckwiecien-21422015/