Przejdź do treści

Kila Zamana: Implant pomógł mi słyszeć, ja pomogłam sobie

  • przez Lukasz Dunikowski
Kila Zamana

Jako nastolatka straciła słuch i przeżyła załamanie psychiczne. Kiedy implant ślimakowy pomógł jej znowu słyszeć, ona pomogła sobie sama – pokonała poczucie bezsilności i trudności w relacjach z ludźmi. Odkryła w sobie pasję samotnych podróży i miłość do dalekiej Północy. „Im dalej na Północ, tym bliżej Wszechświata”, mawia nasza pacjentka Kila (Kate) Zamana, podróżniczka, fotografka, wielbicielka wyścigów psich zaprzęgów.

Kila Zamana

Słyszę: Byłaś jedyną uczestniczką z Polski podczas wyprawy Fjällräven Polar 2015. Razem z grupą 20 osób z całego świata przedzierałaś się 300 km przez arktyczną tundrę z saniami i psim zaprzęgiem. Skąd pomysł na tak ekstremalną ekspedycję?
Kila Zamana: Dowiedziałam się o niej od maszerów, wśród których się obracam. Zostałam zakwalifikowana, mimo że wysłałam zgłoszenie w ostatniej chwili. Miłość do wyścigów psich zaprzęgów zawdzięczam tacie, który sam jest sportowcem (Cezary Zamana – mistrz polski w kolarstwie szosowym, zwycięzca Tour de Pologne w 2003 r., wyj. red.). Tata znał Andrzeja Wilczopolskiego, mistrza świata w tej dyscyplinie, i jako piętnastolatkę zabrał mnie na taki wyścig. Miał nadzieję, że spodoba mi się to i będę miała sportową pasję, która pomoże mi poradzić sobie z problemami emocjonalnymi. Trafił w dziesiątkę.
Pamiętam, że przed wyruszeniem na trasę Fjällräven Polar udzielaliśmy wywiadów dla szwedzkiej telewizji. Każdy miał opowiedzieć o sobie, o tym, co go przywiodło na tę wyprawę. Ja stwierdziłam: „Jestem tu po to, by pokonać swoje słabości!”. I opowiedziałam o barierach, jakie zbudowałam w swojej głowie. Za największą uznałam lęk przed kontaktami z ludźmi. Jak się później okazało, podczas tej wyprawy po raz kolejny musiałam się z nim zmierzyć.

S.: Skąd w Tobie takie obawy przed relacjami z ludźmi?
K.Z.: Jako nastolatka nagle straciłam słuch. Nikt nie był w stanie mi powiedzieć, dlaczego. Nikt też nie potrafił skutecznie mi pomóc. Miałam stany depresyjne. Jak wiadomo, naście lat to trudny wiek. Czas układania się z sobą, skrajnej labilności emocjonalnej. Ja dodatkowo musiałam przepracować traumę, jaką była utrata słuchu. Zamknęłam się w sobie. Nie chciałam chodzić do szkoły. Nie wiedziałam, jak nawiązywać kontakty z rówieśnikami, więc celowo budowałam dystans. Nie rozumiałam tego, co do mnie mówią, ale też nie potrafiłam im wytłumaczyć, jak mają ze mną rozmawiać.

S.: Próbowałaś szukać wsparcia wśród osób niesłyszących?
K.Z.: Poznałam to środowisko, ale nie znalazłam tam swojego miejsca. Czułam, że się od nich różnię, że nie mamy wspólnego języka. Żyłam więc jakby w zawieszeniu, nie pasując nigdzie. Zaryzykowałam i wybrałam trudniejszą drogę – funkcjonowanie w środowisku ludzi słyszących.


Więcej w wydaniu styczeń/luty 1/153/2017
https://sklep.inz.waw.pl/kila-zamana-implant-pomogl-mi-slyszec-ja-pomoglam-sobie-slysze-nr-styczenluty-11532017/