Na scenie Daria sprawia wrażenie nieśmiałej i wycofanej. Po jej występie podczas „Ślimakowych Rytmów” jeden z jurorów Festiwalu, Grzegorz Wilk, chwaląc jej wykonanie utworu „Gavotte a Musette” Jeana Baptiste’a Lully’ego, poradził jednocześnie, by była bardziej pewna siebie i przebojowa, gdyż ma talent, który warto pokazać światu.
– Daria bardzo dużo od siebie wymaga – mówi jej mama Beata Władzińska. – Jeśli coś robi, to poświęca się temu w stu procentach. Myślę, że udział w Festiwalu pomoże jej uwierzyć w muzyczne umiejętności i poradzić sobie z tremą towarzyszącą występom przed publicznością.
Wbrew schematom
Pasję do muzyki Daria wyniosła z domu. Tata gra na kilku instrumentach – fortepianie, trąbce, gitarze, młodsza siostra uczy się gry na pianinie. – Zadbaliśmy o edukację muzyczną naszych córek, gdyż jesteśmy przekonani, że przynosi ona mnóstwo korzyści – mówi Beata Władzińska. – Widząc zainteresowanie Darii dźwiękami, postanowiliśmy, że zrobimy wszystko, aby mogła poznać świat muzyki. To był jeden z powodów, dla których zdecydowaliśmy się na wszczepienie implantu ślimakowego umożliwiającego jej słyszenie wysokich tonów. Daria ma bowiem wadę słuchu, którą specjaliści nazywają częściową głuchotą. Dobrze odbiera dźwięki niskie, ale nie jest w stanie usłyszeć tych wysokich. Klasyczne aparaty słuchowe – jak w wielu takich przypadkach – nie były w stanie jej efektywnie pomóc.
Początkowo nauczyciele w szkole muzycznej nie wiedzieli, że dziewczynka słyszy dzięki urządzeniu. Rodzice obawiali się, że z powodu wady słuchu Daria nie zostanie do niej przyjęta. – Teraz, gdy coraz głośniej o Festiwalu „Ślimakowe Rytmy” i jego utalentowanych laureatach, zaczynamy myśleć mniej stereotypowo. Jednak jeszcze kilka lat temu wielu ludziom wydawało się, że ktoś, kto ma poważne problemy ze słuchem, z definicji nie może być muzykiem – tłumaczy mama Darii. – Prawda o mojej wadzie słuchu wyszła na jaw dopiero po jakimś czasie, trochę przypadkowo – wspomina Daria. – Idąc na zajęcia do szkoły muzycznej, bezwiednie zaczesałam włosy do góry i odsłoniłam procesor za uchem. I koledzy, i nauczyciele byli bardzo zaskoczeni. Ponieważ jednak udowodniłam, że sobie radzę, nikomu już nie przyszło do głowy, że nauka w szkole muzycznej nie jest dla mnie – mówi.
Więcej w wydaniu wrzesień/październik 4/150/2016
https://sklep.inz.waw.pl/tyle-radosci-ze-slyszenia-slysze-nr-wrzesienpazdziernik-51512016/