Przejdź do treści

Prof. Ryszard Zimak, rektor UMFC i przewodniczący jury Festiwalu „Ślimakowe Rytmy”

  • przez Lukasz Dunikowski
prof. Ryszard Zimak

prof. Ryszard Zimak

Kilka godzin trwały przesłuchania uczestników Festiwalu „Ślimakowe Rytmy” na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina. Każdy z kandydatów miał dwie, trzy minuty na zaprezentowanie przygotowanego utworu 17-osobowemu jury, w skład którego wchodzili znani muzycy i artyści. Dla niektórych kandydatów był to pierwszy w życiu występ przed tak znakomitym gronem ludzi sceny i estrady, a dla jurorów – unikalna okazja podziwiania ludzi, których ograniczenia związane z zaburzeniami słuchu nie zniechęciły do uprawiania muzyki. Dzięki swojemu uporowi i ciężkiej pracy osiągnęli poziom, którym na etapie przesłuchań zaskoczyli jurorów, a podczas koncertu – wymagającą publiczność.

– Uczestnicy Festiwalu niemal bezbłędnie grali na najróżniejszych instrumentach. Ich występy pokazały, jak wielki postęp dokonał się w leczeniu zaburzeń słuchu, podkreślał prof. Ryszard Zimak, przewodniczący jury, dzieląc się swoimi refleksjami po drugiej edycji „Ślimakowych Rytmów”.

 

 

SŁYSZĘ: Jak ocenia Pan Profesor poziom tegorocznego Festiwalu?
PROF. RYSZARD ZIMAK: Był wyższy niż w ubiegłym roku. Wszyscy uczestnicy stanęli na wysokości zadania, a byli i tacy, którzy dali na scenie wyjątkowy popis. W tym roku kandydaci grali na najróżniejszych instrumentach. Nie tylko dobrze znanych jak fortepian, skrzypce, altówka, wiolonczela czy gitara, lecz także tak oryginalnych jak na przykład guzheng. Zwracam na to uwagę, ponieważ – jak nam się wydaje – za pomocą implantu pewne instrumenty można słyszeć lepiej, a inne gorzej. Najlepszy do nauki gry dla ludzi słyszących za pomocą tego urządzenia wydaje się fortepian, który przy kolejnych uderzeniach w klawisze generuje dźwięki o określonej wysokości. Dość łatwo jest więc zagrać na tym instrumencie czysto. Bezbłędna gra na skrzypcach czy altówce jest już trudniejsza. Festiwal pokazuje jednak, że osoby z wadami słuchu są w stanie poprawnie grać także na tych instrumentach.
Zaskoczeniem dla nas wszystkich były występy wokalistów z implantem. Emisja i modulowanie głosu to przecież co innego niż gra na instrumentach. Mieliśmy wątpliwości, czy przy zaburzeniach słuchu można śpiewać poprawnie. Tegoroczni uczestnicy zadziwili nas bardzo dobrym wykonaniem swoich utworów. Teraz wiemy, że osoba z zaburzeniami słuchu może pięknie śpiewać, choć wciąż nie bardzo rozumiemy, jak to jest możliwe.
S.: Jeśli poziom uczestników był wyrównany, to jak jury poradziło sobie z wyborem?
R.Z.: Jurorzy, spośród których większość stanowią ludzie sceny, doskonale wiedzą, jakimi prawami rządzi się estrada. Dlatego oceniając umiejętności kandydatów, braliśmy także pod uwagę, jak prezentują się oni na scenie i jak radzą sobie ze stresem towarzyszącym występom przed publicznością. Oczywiście, każdy z jurorów słyszy nieco inaczej, odbiera muzykę wedle własnej wyobraźni i głosuje zgodnie ze swoim „sumieniem artystycznym”. Byłoby nienaturalne, gdyby członkowie jury mówili jednym głosem. Po dość długiej, aczkolwiek owocnej dyskusji udało nam się jednak wypracować satysfakcjonujące dla wszystkich stanowisko. Dla jurorów niezwykle ważne jest bowiem, aby wstać od stołu z przekonaniem, że wypracowany wspólnie werdykt jest słuszny.


Więcej w najnowszym wydaniu – KUP TERAZ
http://www.ifps.org.pl/web/wydawnictwa/isklep.php