Przejdź do treści

10 tysięcy kroków na polu golfowym

  • przez Lukasz Dunikowski
Mariusz Czerkawski / Fot. Marek Darnikowski

Zakończył karierę hokeisty, ale nie rozstał się z hokejem. Pasję do tej dyscypliny próbuje zaszczepić dzieciom i nastolatkom. Sam, zafascynowawany grą w golfa, stał się jednym z ambasadorów tego sportu w Polsce. W swojej książce „Bądź fit!” zachęca do rodzinnych form ruchu. Mariusz Czerkawski wspiera też promowaną przez Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu ideę 10 tysięcy kroków.

Mariusz Czerkawski / Fot. Marek Darnikowski

Mariusz Czerkawski / Fot. Marek Darnikowski

Słyszę: Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu promuje zasadę 10 tysięcy kroków – tyle trzeba ich zrobić dziennie, aby zachować dobrą formę i zdrowie. Ile kroków Pan robi?
Mariusz Czerkawski: Na co dzień nie liczę kroków, ale myślę, że tygodniowo tylko na polu golfowym pokonuje dystans ok. 30–40 km. Od 6 lat golf to moje hobby i wielka pasja. Jeśli pogoda sprzyja, gram od marca do października nawet pięć razy w tygodniu. Gra w golfa to długie spacery – podczas meczu pokonuje się ok. 7–9 km, czyli robi ok. 12–15 tys. kroków. To dystans, który rzeczywiście poprawia kondycję i zdrowie. Z badań naukowych wynika, że golfiści żyją średnio o około 5 lat dłużej niż ludzie, którzy nie zażywają regularnie ruchu.

S.: Dlaczego ukochany hokej zamienił Pan akurat na golfa?
M.Cz.: Golfem zainteresowałem się dawno temu, bo ten sport uprawiali prawie wszyscy moi koledzy z drużyny. Nie grali tylko ci, którzy pochodzili z Europy Środkowo- Wschodniej. Oczywiście ja zaliczałem się do tej grupy. Kiedy jednak moi przyjaciele zabrali mnie na pole golfowe, ten sport bardzo mi się spodobał. Kilka razy próbowałem nawet uderzyć piłkę golfową i – muszę przyznać – nie było to łatwe. Musiało więc minąć trochę czasu, zanim przekonałem się do gry, która – z czego nie wszyscy zdają sobie sprawę – wcale nie jest łatwa. Kiedy jeszcze grałem w hokeja, nie starczyło mi czasu i chęci, żeby się jej uczyć. Zdecydowałem się dopiero po zakończeniu kariery sportowej. I to też nie od razu. Na początku hokej zamieniłem na grę w tenisa. Zadzwonił do mnie jednak kolega, który wydawał magazyn dla golfistów i zaproponował, bym wziął udział w akcji nauczenia znanych osób gry w golfa. Na początku trochę się wahałem, postanowiłem jednak spróbować. W ten sposób zdobyłem tzw. zieloną kartę, czyli golfowe prawo jazdy. W tamtym czasie miałem warunki, żeby poświęcić się tej dyscyplinie. Urodził mi się syn, który budził nas wcześnie rano. Maluch potem zasypiał, a ja miałem czas wolny. Było mi trudno znaleźć o tak wczesnej porze partnera do gry, więc zacząłem jeździć na driving range, czyli strzelnicę golfową, na której indywidualnie ćwiczyłem umiejętności wybijania piłki. Po kilku miesiącach takiego treningu golf tak mnie wciągnął, że rozstałem się z rakietą tenisową i stałem się jednym z ambasadorów golfa. A jest ich wielu, dla przykładu wymienię tylko kilka najbardziej znanych nazwisk: Ivan Lendl, Wayne Gretzky, Mario Lemieux czy Michael Jordan. Swoje pole golfowe mają Justin Timberlake czy Clint Eastwood.


Więcej w wydaniu listopad/grudzień 6/146/2015
https://sklep.inz.waw.pl/zdrowych-swiat-slysze-nr-listopadgrudzien-61462015

KUP TERAZ
http://www.ifps.org.pl/web/wydawnictwa/isklep.php