Słyszę: Boże Narodzenie to ten moment w roku, w którym przy kolędach umuzykalniamy się wszyscy…
Violetta Łabanow-Jastrząb: Kolędowania nie łączyłabym raczej z edukacją muzyczną, którą zajmuje się nasza fundacja. Ale gorąco zachęcam do śpiewania kolęd. To dość proste, ale niepowtarzalnie piękne formy muzyczne. Tworzą odświętny nastrój, wzbudzają ciepłe emocje, łączą ludzi. Nietrudno więc oddać im się całkowicie. Można, a nawet należy, śpiewać je pełnym głosem, bez zastanawiania, czy nasz śpiew jest doskonały. Ważne, żebyśmy słuchali się nawzajem i nie przekrzykiwali, żebyśmy mieli podobny ton. We wspólnym śpiewie zawsze trzeba dostrajać się do innych. Można pomóc sobie zresztą w tym kolędowaniu, sięgając po nagrania. Polecam wersje tradycyjne, zwłaszcza te, w których brzmi wiele klasycznych instrumentów, i te w wykonaniu chórów. Każdy może oczywiście wybrać to, co lubi, jednak myślę, że warto w tym wyjątkowym dniu unikać nagrań podobnych do tego, co na co dzień wylewa się z popularnych radiostacji. To dla wielu osób może być zgrzyt, a przecież tego dnia muzyka powinna łączyć, a nie dzielić. Do słuchania można i warto znaleźć uwspółcześnione i bardziej wyrafinowane interpretacje, np. jazzowe. S.: Wielu z nas tylko raz w roku, właśnie w Boże Narodzenie, zdobywa się na odwagę, żeby zaśpiewać. Jesteśmy narodem mało utalentowanym muzycznie? V. Ł.-J.: Nie mniej utalentowanym od innych. Jednak na skutek zaniedbań edukacyjnych rozwój muzyczny Polaków jest znacznie słabszy niż Europejczyków, Amerykanów czy Japończyków. Po wyrugowaniu muzyki ze szkół publicznych rosną u nas kolejne pokolenia ludzi z „dębowymi uszami”, nieumiejących śpiewać i niemuzykujących. Mamy wprawdzie doskonale zorganizowany system szkolnictwa artystycznego, ale jest on zamknięty. Nie wpływa, niestety, na umuzykalnienie społeczeństwa. Dlatego nadszedł czas oddolnych działań. To od rodziców zależy, czy dyrekcje przedszkoli, szkół oraz samorządowcy zechcą zorganizować formalną lub nieformalną edukację muzyczną dzieci i młodzieży, dzięki której dorastające pokolenie stanie się bardziej wrażliwe na muzykę i będzie śpiewało co najmniej tak dobrze jak dziadkowie i pradziadkowie.
S.: To działania zgodne ze starą zasadą „czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał”?
V. Ł.-J.: Tak. Chociaż w przypadku muzyki chodzi o coś więcej niż naukę. Kolejni ministrowie edukacji nie rozumieją, że gdy pozbawiamy dzieci i młodzież możliwości muzykowania (czyli praktyki muzycznej), odbieramy im szansę nie tylko na lepsze stopnie w szkole, lecz także na lepszą przyszłość.
Badania naukowe nie pozostawiają, wątpliwości – muzykowanie poprawia zdolności językowe, pamięć werbalną, myślenie abstrakcyjne, kreatywność. Dzięki muzyce dzieci nie tylko łatwiej uczą się języków, lecz mają także – ogólnie rzecz biorąc – lepsze wyniki w nauce. Ponadto korzyści z muzykowania nie kończą się z chwilą opuszczenia murów szkolnych. Badania naukowców amerykańskich opublikowane w prestiżowym czasopiśmie „Neuropsychology” wskazują, że gra na instrumentach poprawia sprawność umysłu w wieku podeszłym. Sprawniejsze w jesieni życia pozostają nawet te osoby, które porzuciły grę na instrumencie. Czy to nie jest wystarczający powód, aby uczyć dzieci muzyki od najmłodszych lat!? Nie należy tej edukacji odkładać. Rozwój słuchu wysokościowego jest bowiem najszybszy do dziewiątego roku życia. Ważne jest więc, aby właśnie w tym czasie dziecko śpiewało, tańczyło, grało i miało kontakt z muzyką artystyczną.
Więcej w wydaniu listopad/grudzień 6/140/2014
https://sklep.inz.waw.pl/spiewajmy-malenkiemu-slysze-nr-listopadgrudzien-61402014/